Szczególna rola społeczna związku małżeńskiego, jego znaczenie dla istnienia rodziny i otwarcie na realizację wartości macierzyństwa i rodzicielstwa stanowią, z punktu widzenia polskiego ustrojodawcy, uzasadnienie dla szczególnych unormowań o charakterze protekcyjnym – uważa prof. Bolesław Banaszkiewicz. Zdaniem konstytucjonalisty, stanowienie takich unormowań „nie tylko należy do kompetencji, lecz jest wręcz obowiązkiem ustawodawcy”.

Jak poinformowało KAI Ministerstwo Sprawiedliwości, opinia prawna prof. Banaszkiewicza była jedną z podstaw wystąpienia Jarosława Gowina w dniu 25 stycznia - przed debatą ws. trzech projektów ustaw ws. związków partnerskich. Minister sprawiedliwości stwierdził wówczas, iż są one sprzeczne z Konstytucją. Wszystkie trzy projekty zostały przez posłów odrzucone.

Prof. Bolesław Banaszkiewicz przypomina w swojej opinii, że: „Zasadniczą funkcją ustaw o ‘małżeństwach’ homoseksualnych czy ‘partnerstwach’ osób tej samej płci jest zachęta do urzędowego rejestrowania tego typu związków w celu uzyskania państwowej protekcji realizowanej za pomocą instrumentów wykształconych w prawie rodzinnym (...), spadkowym (...), podatkowym (...), mieszkaniowym (...) oraz socjalnym (...), a służących tradycyjnie ochronie i promocji małżeństwa ‘jako związku kobiety i mężczyzny’ (jak mówi Konstytucja RP art. 18).

Jak zauważa prawnik, w ramach Unii Europejskiej „traktaty założycielskie nie przewidują wspólnotowych kompetencji ustawodawczych w sprawach etyczno-obyczajowych, zatem kompetencji takich nie ma, a sprawy te pozostają wyłączną domeną ustawodawcy narodowego”. Przesądza o tym tzw. zasada kompetencji powierzonych, zwana też zasadą podziału kompetencji szczegółowych.

„Nie zmienia tego okoliczność, że Parlament Europejski, w pozaustawodawczych działaniach o charakterze politycznym, bywa miejscem promocji związków homoseksualnych i propagowania ich instytucjonalizacji. Najbardziej znanym tego przejawem jest rezolucja z 18 lutego 1994 r. w sprawie równych praw osób homoseksualnych w Unii Europejskiej” – zaznacza prof. Banaszkiewicz.

Zdaniem eksperta, „w przeciwieństwie do ideologicznie neutralnych i empirycznie jasnych kryteriów, na jakie wskazują ‘tradycyjne’ zakazy dyskryminacji – choćby (...) płeć, wiek, niepełnosprawność, rasa, religia, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkowa, pochodzenia etniczne i wyznanie – w przypadku ‘orientacji seksualnej’ mamy do czynienia z kryterium zabarwionym ideologicznie (w tym sensie, że jego wyodrębnienie i zdefiniowanie jest zdeterminowane przez określone założenia etyczno-światopoglądowe) i niejednoznacznym empirycznie”.

„Próba interpretacji tego kryterium w duchu egalitaryzacji sytuacji prawnej małżeństwa i związków homoseksualnych musiałaby być uznana za pośrednie wkroczenie regulacji wspólnotowej w sferę zastrzeżoną dla prawodawcy krajowego” – dostrzega prof. Banaszkiewicz.

W art. 18 Konstytucji RP – przypomina prawnik - wyrażona jest gwarancja „ochrony i opieki” państwa dla małżeństwa, rozumianego jako „związek kobiety i mężczyzny”, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa. „Szczególna rola społeczna związku małżeńskiego, jego konstytutywne znaczenie dla istnienia rodziny (...) i otwarcie na realizację wartości macierzyństwa i rodzicielstwa stanowią, z punktu widzenia polskiego ustrojodawcy, uzasadnienie dla szczególnych unormowań o charakterze protekcyjnym i promocyjnym” – uzasadnia prof. Banaszkiewicz.

W ocenie eksperta, stanowienie takich unormowań „nie tylko należy do kompetencji, lecz także jest (...) wręcz obowiązkiem ustawodawcy”.

„Treść tych unormowań nie może być kwestionowana z punktu widzenia innych przepisów Konstytucji, w szczególności z punktu widzenia zasady równości i zakazu dyskryminacji (art. 32) tylko dlatego, że ustawodawca przyznaje parze małżeńskiej ochronę i udogodnienia, jakie nie przysługują parom, które nie chcą bądź nie mogą być małżeństwem” – stwierdził prof. Banaszkiewicz.

Zdaniem konstytucjonalisty, „wyraźne podkreślenie w art. 18” charakteru małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny „nie może być odczytywane ani jako „superfluum” [zbyteczny nadmiar – KAI], ani jako zabieg li tylko techniczno-terminologiczny (...), lecz musi być odczytywane jako świadoma decyzja merytoryczna nowoczesnego ustrojodawcy”.