Image Coraz więcej Polaków na pożegnanie starego i powitanie nowego roku wybiera zacisze klasztornych murów. Dla wielu jest to rzadka możliwość duchowego rozwoju, nauki modlitwy i namysłu nad sensem życia. Chętnych jest o wiele więcej, niż dostępnych miejsc.


 

Najbardziej znany, ale i najmłodszy, jest sylwester w Tyńcu. Już na początku grudnia był komplet 88 osób. Gdyby klasztor mógł, przyjąłby dużo więcej osób, bo chętnych nie brakowało.

 

Jako pierwsi na pomysł sylwestra dla gości wpadli benedyktyni z klasztoru w Lubiniu w Wielkopolsce. 15 lat temu po dniach skupienia podczas Bożego Narodzenia kilka osób zostało na sylwestra. Od tamtej pory gości w Lubiniu z roku na rok przybywa. Przyjeżdżają z całej Polski. - Gdybyśmy mogli przyjąć wszystkich chętnych, byłaby ponad setka osób. Ale w celach mamy tylko 35 miejsc - mówi o. Maksymilian Nawara.

- Czas jest wypełniony od rana do wieczora. O godzinie 6 rano pobudka, potem śpiewanie psalmów i medytacja, następnie śniadanie i medytacja, obiad, medytacja, nieszpory, kolacja, medytacja, o godzinie 21 Msza święta i nocleg – opowiada o. Maksymilian.

 

W innych klasztorach do północy trwają modlitwy, często po łacinie i z akompaniamentem mnisich śpiewów. Wszędzie kulminacyjnym momentem jest uroczysta Msza św. o północy.

 

Na sylwestra zapraszają też m.in. ojcowie Misjonarze z Mariannhill w Czeladzi (tylko małżeństwa), Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej z Obry k. Wolsztyna, franciszkanie z Kalwarii Pacławskiej na Podkarpaciu, kapucyni z Lubartowa (te trzy klasztory zapraszają głównie młodzież), dominikanki z Krakowa.

 

Rzeczywista liczba klasztorów organizujących sylwestra może być większa, bo wiele się nie reklamuje.

 

 

 

 

Źródło: PAP