Skąd bierze się siła mediów społecznościowych? Myślę, że wielu może nie zdawać sobie sprawy z tego, ile czasu młodzi ludzie spędzają z nimi. Z nimi, a nie w nich.

 

 

 

 

Internet czy media społecznościowe nie są ani złe, ani dobre. Są narzędziem do osiągnięcia jakiegoś celu, a nie celem samym w sobie. Celem jest dostęp do informacji. Może czasami głupiej, ale w wielu przypadkach także pogłębionej. Gazeta też nie jest ani zła, ani dobra. Tak samo jak telewizja czy radio. To są narzędzia. I jako narzędzia mogą być różnie wykorzystywane.

 

Porównywanie mediów społecznościowych z tymi tradycyjnymi ma sens, ale trzeba pamiętać o tym, że te pierwsze mają nieskończenie większy zasięg. A co się z tym wiąże – nieskończenie większą skuteczność w docieraniu do tego, czego szukamy. Do informacji. Skuteczność mediów społecznościowych jest związana z technologią ich – posłużę się terminologią zaczerpniętą ze świata przedcyfrowego – dystrybucji. Ale nie tylko z nią. Facebook i inne portale społecznościowe budują wokół nas cyfrową fasadę świata. Podają nam chętniej to, co chcemy zobaczyć. Działa to niemal dokładnie tak jak mechanizmy w naszym mózgu, gdy pamięć krótkotrwała jest przepisywana do długotrwałej.

 

Do krótkotrwałej na bieżąco wpadają wszystkie informacje, bodźce, które świadomie i nieświadomie rejestrowane są przez zmysły. To jest ogromna ilość danych, z których sporo to niewiele znaczące informacyjne śmieci. Jakaś część z nich to informacje potrzebne tylko jednorazowo. Niewielki fragment to rzeczy istotne i ważne, i to one są przepisywane (zapamiętywane) do pamięci długotrwałej. Tego sortowania – co ważne, a co śmieciowe – dokonuje mózg, a kryterium wyboru są emocje. Nasze emocje. I te pozytywne, i negatywne. To, z czym wiążą się emocje: może obraz, dźwięk, smak, twarz, może jakaś sytuacja w pracy czy szkole, jest uważane przez mechanizmy mózgu za coś istotnego i wartego zapamiętania. Emocje. Facebook, ale też YouTube czy wyszukiwarki internetowe, doskonale wiedzą, co lubię i co czytam. Ale kluczowe w doborze proponowanych dla mnie informacji – tak jak w mózgu – są emocje. Nie tylko moje, ale też innych – podobnych do mnie – użytkowników. Gdy komentuję, gdy zaznaczam zdjęcie, piosenkę, tekst, które mi się podobają, częściej proponowane będą podobne teksty, piosenki, zdjęcia, i z podobnego portalu. Co zrobić, żeby informacja w internecie szybko się rozchodziła? Wzbudzić nią emocje (jakiekolwiek). Spowodować, że chętniej skomentujemy, że się oburzymy albo pochwalimy. Że częściej zaangażujemy nasze emocje. Internet jest tak skuteczny w działaniu także dlatego, że mechanizmy doboru i sortowania informacji działają w nim podobnie jak mechanizmy ludzkiego mózgu. I jeszcze jedno. Nieporównywalnie łatwiej jest wzbudzić emocje negatywne niż pozytywne. Nawet najświętsze oburzenie zawsze robi reklamę. Nie warto być darmowym powielaczem bzdurnych, głupich i kłamliwych treści. Nie warto angażować w to swoich emocji. (Tomasz Rożek Gość Niedzielny 40/2017)