Czy można współżyć, jeśli jest się zaręczonym? W końcu i tak zamierzamy się pobrać.

Narzeczeństwo jest okresem szczególnym i w tym czasie pary mogą czuć, że są już „prawie małżeństwem”, lecz w rzeczywistości stan małżeński jest jak bycie w ciąży – albo jesteś w ciąży, albo nie. Bez względu na to, jak bardzo czują się zaangażowani, dopóki nie złożą sobie wzajemnej przysięgi w dniu ślubu, nie mogą wyrażać tego przyrzeczenia za pomocą swoich ciał w łóżku.

Niektórzy mogliby sądzić, że takie myślenie jest nie z tej epoki. Zdecydowanie sięga ono daleko w przeszłość, lecz nadal się sprawdza. Oczekiwanie na otrzymanie siebie nawzajem od Pana pozwala parze stworzyć autentyczną bliskość. Dzięki oczekiwaniu na Boga i skupieniu na tym, do czego On ich powołuje, para otrzymuje wolność, by dostrzec, że intymność nie polega jedynie na tym, jak blisko spotykają się ciała. W zdrowej relacji seks nie jest warun­kiem bliskości. Miłość jest cierpliwa, a mężczyzna i kobieta, którzy pokładają ufność w swojej miłości, wiedzą, że będą mieć resztę życia na to, by cieszyć się seksem. Teraz natomiast mają ten jedyny czas, by przygotować się do małżeństwa – by położyć fundamenty pod całą resztę wspólnego życia.

Oczekiwanie na wspólne przeżywanie daru seksualności nie powinno być postrzegane jako bierne odsuwanie w czasie namiętności, lecz jako aktywne ćwiczenie się w wierności. Katechizm Kościoła katolickiego mówi:

Narzeczeni są powołani do życia w czystości przez zachowanie wstrzemięźliwości. Poddani w ten sposób próbie, odkryją wzajemny szacunek, będą uczyć się wierności i nadziei na otrzymanie siebie nawzajem od Boga. Przejawy czułości właściwe miłości małżeńskiej powinni zachować na czas małżeństwa. Powinni pomagać sobie wzajemnie we wzrastaniu w czystości (KKK 2350).

Nie chcesz dowiedzieć się przed ślubem, czy twój współmałżonek będzie w stanie oprzeć się pokusom po ślubie?

Ponieważ narzeczeństwo jest czasem na przygotowanie się do sakramentu, miesiące poprzedzające ślub są okresem poważnego rozeznania. Współżyjąc w tym czasie, narzeczeni powodują, że zanika ich zdolność do trzeźwego spojrzenia na związek. Poprzez seks czują się tak blisko siebie, że często są niezdolni do tego, aby krytycznie spojrzeć na przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość. Bliskość seksualna może nawet zaślepić ich na tyle, że nie będą dostrzegać, iż ich związkowi brakuje prawdziwej intymności; może im też uniemożliwić wydobycie na światło dzienne trosk i wahań, które mogą im towarzyszyć. Seks może po prostu pokrywać defekty miłości.

Gdy dziewczyna odpowiada „tak” na propozycję swojego chłopaka, nie jest to koniec ich procesu rozeznawania w kierunku małżeństwa. Dopóki nie wypowiedzą słów ślubowania, dopóty nie zostanie podjęte żadne trwałe zobowiązanie. Wyobraź sobie, że byłbyś zaręczony, lecz wiedziałbyś w swoim sercu, że musisz odwołać ślub. Zastanów się, o ile trudniej byłoby zerwać zaręczyny, gdybyś już sypiał ze swoją narzeczoną.

Niektórzy pytają: „Skąd masz wiedzieć, że chcesz poślubić daną osobę, jeśli nie współżyjesz z nią?”. Odpowiedziałbym: „Skąd masz wiedzieć, że powinieneś ją poślubić, po tym, jak już się z nią prześpisz?”. Będziesz raczej wiedział jeszcze mniej, ponieważ seks nie istnieje po to, by być testem na znalezienie dobrego współmałżonka.

Sam fakt, że osoba jest zdolna do bliskości fizycznej, nie oznacza, że jest ona zdolna do innych rodzajów intymności, które utrzymują jedność małżeństwa. Ponieważ seks ma moc wiązania ludzi ze sobą, jego przeżywanie może wydawać się cudowne w początkowych etapach związku, a oboje partnerzy będą się czuć całkiem „dopasowani”. Pomyśl jednak o jakiejś znajomej ci parze, która jest już małżeństwem od pięćdziesięciu lat. Siadają na bujanej ławce przed domem, uśmiechając się do siebie nawzajem wszystkimi swoimi zmarszczkami. Nadal są razem, ponieważ uszlachetnił ich ogień miłości, a nie wypaliły ich podróbki pożądania.

Zatem dlaczego nie poczekać na miesiąc miodowy? Znam pary, które były aktywne seksualnie długo przed ślubem, a kiedy on i ona przybywali do apartamentu, w którym mieli spędzić noc poślubną, natychmiast zasypiali. Już to wszystko przeżyli, więc dlaczego nie odpocząć, by poczekać na coś nowego i ekscytującego, jak na przykład jazda na nartach wodnych? Po prostu pozbawili siebie samych czegoś cennego. Natomiast pewna kobieta, która zachowała ten dar na czas miesiąca miodowego, powiedziała, że „nie sposób wyrazić, jak bardzo warto było czekać”. Jak często zdarza ci się słyszeć, aby współżyjące bez ślubu pary doświadczały takiej radości?

Jeśli mężczyzna i kobieta nie chcą czekać, to jakie są ich motywy? Czy to niecierpliwość, pożądanie albo pycha kierują taką parę ku nieposłuszeństwu Panu Bogu? Takie słabości jedynie szkodzą małżeństwu. To poprzez pokorę, posłuszeństwo, czystość, cierpliwość i gotowość do poświęceń para zbuduje miłość trwającą całe życie. Dlaczego zatem nie praktykować tych cnót już teraz?

Jednocześnie zaś wiedz, że za każdym razem, gdy opieracie się grzechowi, obdarzacie się nawzajem błogosławieństwem. Ponadto Pan Bóg postawił przed mężczyznami wyjątkowe wyzwanie. Gdy mężczyzna trwa w cnocie czystości, On pomaga sprostać temu wyzwaniu. Polega ono na tym, aby mężczyzna pokochał swoją oblubienicę tak, jak Chrystus ukochał Kościół, oddał samego siebie za nią, by móc ją uświęcić, móc przedstawić swoją wybrankę Bogu tak jak Chrystus swój Kościół: bez „skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5, 27b). Mężczyzna powinien uznać przyjęcie tego wyzwania za miarę swojej miłości do małżonki. Wyobraź sobie Chrystusa wiszącego na krzyżu, mówiącego do ciebie: „W taki właśnie sposób zaprowadziłem swoją oblubienicę do nieba. Czy myślisz, że tobie uda się to inaczej?”. Gdy zaręczony mężczyzna przyjmuje takie wyzwanie i wzrasta w czystości wraz ze swoją narzeczoną, zauważysz, że w dniu ich ślubu dusza jego narzeczonej będzie lśniła tak samo jak jej suknia.

Jeśli nie pojmiemy tych zasad, być może nie zrozumiemy istoty małżeństwa. Czy to jedynie publiczna deklaracja miłości odczuwanej przez narzeczonych? Czy ślub jest odświętną formalnością, czy też jest tam obecny Bóg, ustanawiający nadprzyrodzoną więź - przymierze z parą, które może być zerwane jedynie poprzez śmierć?

Podczas zawierania każdego sakramentalnego mał­żeństwa będzie miała miejsce przy ołtarzu pewna rzeczywistość duchowa, kiedy to mężczyzna i kobieta stają się mężem i żoną. Oboje wchodzą w zjednoczenie, które jest sakramentem. Tej nocy uścisk małżeński stanie się widzialnym wyrazem tego zjednoczenia pobłogosławionego przez Boga. Dopóki nie została wypowiedziana przysięga małżeńska, kobieta nie jest jednak żoną i nie powinna być traktowana tak, jakby nią była.

Gdy mąż daje swoje ciało żonie, a żona jemu, ich ciała mówią prawdę: „Jestem całkowicie twój/twoja”. Natomiast seks gdziekolwiek indziej niż w małżeństwie jest nieuczciwy. Jakkolwiek by nie było, nie można powiedzieć: „Jestem całkowicie twój/twoja”. A zatem współżycie w okresie narzeczeństwa nie jest tylko czymś w rodzaju „zaglądania pod opakowanie prezentu”. To kwestia zupełnego niezrozumienia sensu zarówno samego seksu, jak i małżeństwa.

Jeśli jesteście zaręczeni, rozważ przez chwilę dar, jakim jest twoja narzeczona. Spójrz, jak hojny był Pan Bóg względem ciebie. Kiedy podejdziesz do ołtarza, czy zechcesz dać Bogu w zamian swój dar? Nie przychodź z pustymi rękami. Uczyń ofiarę, zachowaj swoje narzeczeństwo w czystości, abyś mógł podejść do ołtarza z tym darem dla Niego.

Za: Jeśli naprawdę mnie kochasz. 100 pytań na temat randek, związków i czystości seksualnej

Copyright © by Wydawnictwo Karmelitów Bosych

http://rodzina.opoka.org.pl/przyjaznkochanie/bezcenzury/